Nasze podcasty realizujemy w studiu BLISKO

iglu-logo-kolo

IGŁY. Historie ukryte w czasie.

Każdy człowiek ma wbudowany bezpiecznik, który ma go chronić przed narażeniem się na czyjąś złość. Akceptujemy jednak istnienie tego uczucia i prawo innych do tego, by je czuli. Wyjątkiem zdaje się złość w wykonaniu dzieci – uważamy, że nie powinny jej okazywać. A to nie fair.

iStock.com/AureliaAngelica

Zapominamy, że dzieci to mali ludzie, którzy pod kątem emocji mają o wiele gorzej niż dorośli, bo ich mózgi dopiero się rozwijają. Rosnące ciało znajduje się pod wpływem hormonów, a zdobywane umiejętności często „zamulają” system. Do tego to, co spotyka malucha, często jest nowe, nieznajome i zwyczajnie dla niego straszne. W tym całym wybuchowym koktajlu złość staje się (przejściowo) narzędziem, które – niczym wentyl – pozwala obniżyć ciśnienie wytworzone wewnątrz świadomości dziecka. Tego procesu nie tyle się nie da zatrzymać, ile nie należy tego robić. Dlaczego?

Bunt dziecka przeciwko tłumieniu uczuć

Pomyślmy. Na ilu z nas – z powodów, których często nawet sobie nie uświadamiamy – pewne stwierdzenia działają jak płachta na byka? Są niczym punkty zapalne, po których naciśnięciu nie ma co zbierać z naszego opanowania. A teraz zastanówmy się, ile z tych stwierdzeń było w nas wtłaczanych, gdy będąc dziećmi, przeżywaliśmy duże emocje, ale zamiast wyciągniętej pomocnej dłoni, która by nas przez nie przeprowadziła, spotkało nas autorytatywne tłamszenie. No właśnie.

Czym jest dziecięca złość?

O czym mówi nam złość u dzieci? Odpowiemy na to pytanie, gdy się zastanowimy, czy nasza dorosła złość różni się od tej dziecięcej. Złość mówi nam często o smutku. O bezradności. O strachu. O potrzebach fizjologicznych (głód, zmęczenie). Złość informuje nas o gamie emocji i powodów. Pogódźmy się z tym, że niektórych pewnie nigdy nie odkryjemy i zamiast leczyć przyczynę, będziemy minimalizować skutki.

Pomocne techniki opanowania złości pociechy

W zależności od wieku dziecka możecie stosować różne techniki opanowywania złości. Przede wszystkim pomóżcie im nazwać to, co czują. Pomoc w identyfikacji emocji to absolutny fundament. Należy położyć go na wczesnym etapie rozwoju malucha i dbać o niego przez kolejne lata. Kiedy dziecko potrafi się komunikować, rozmawiajcie. Pytajcie, co się dzieje w jego ciele, co czuje w danej chwili. Wasze dzieci zaskoczą was tym, jak pięknie potrafią opisać proces, który prowadzi do konkretnej reakcji. Jeśli dziecko jest małe i nie umie nam jeszcze wyjaśnić, dlaczego się złości (co objawia się tupaniem, rzucaniem przedmiotami lub uderzaniem innych), powiedzcie mu: „Widzę, że bardzo się złościsz i masz problem z zapanowaniem nad swoim ciałem. Pomogę ci w tym i teraz cię mocno przytulę”. Efekty są zaskakujące. Należy pomóc dziecku w wypracowaniu technik radzenia sobie ze złością, a nie ją negować. Powiedz: „Widzę, że jesteś na mnie bardzo zły w tej chwili. Jeżeli potrzebujesz pobyć sam, to idź do siebie, ale pamiętaj, że jestem tu, kiedy mnie potrzebujesz. Nie można wyładowywać złości na innych. Masz tu kartkę. Podrzyj ją na strzępy, a gdy już się uspokoisz, porozmawiamy”.

Wspólna podróż w labiryncie emocji

Rozmowa po ataku złości jest elementem obowiązkowym. Dopiero gdy emocje opadną, nasze dziecko jest gotowe na refleksję. Prześledźcie wtedy razem, co się wydarzyło. Niech maluch pomoże znaleźć moment, w którym można było zapobiec atakowi złości. Wspólnie wypracujcie taktykę na przyszłość. To nie czarna magia. Te techniki to efekt rozwoju wiedzy o dorastaniu małych ludzi. Na pewno nie uda się wam stosować ich za każdym razem, bo emocje potrafią i nas, dorosłych, zaślepić. Jednak naprawa relacji po ataku złości i te chwile, gdy uda się wam ją opanować, zaowocują w przyszłości, kiedy wasze dziecko stanie się dorosłym człowiekiem świadomym swoich emocji i umiejącym sobie z nimi prawdziwie radzić (a nie je butelkować). Pozostaje tylko zapiąć pasy i ruszyć w podróż emocjonalnym rollercoasterem naszego dziecka. Obydwoje będziecie ze śmiechem wspominać przejażdżkę, kiedy dojedziecie do mety.

Sprawdź również: Żagiel dla początkujących. O puszczaniu latawca


image

Weronika Edmunds

Dziennikarka

Dziennikarką została dzięki zdolności słuchania i opowiadania. Tłumaczka i magister przekładoznawstwa. Często przytacza ulubiony cytat z M. Ondaatje: „Słowa, Caravaggio. Słowa mają moc”

Previous post
Next post
Related Posts