Nasze podcasty realizujemy w studiu BLISKO

iglu-logo-kolo

IGŁY. Historie ukryte w czasie.

post-header

Władysława Jadwiga Maciesza (z domu Srzednicka) urodziła się w 1888 r. Wychowywana była jak większość kobiet w tamtych czasach – na obytą i wykształconą panią domu. Władysławie jednak zależało przede wszystkim na własnym rozwoju. Poświęcała się swoim pasjom, rozwijała intelektualnie, dużo podróżowała.

Posłuchaj również na:

Adoratorzy w życiu „Sławy”

Prawdopodobnie z uwagi na swój, nietuzinkowy jak na tamte czasy, sposób bycia, była postrzegana jako awanturnicza i niedostępna. Mimo to, starało się o nią wielu mężczyzn. Pierwszym jej wybrankiem został Tomasz Paweł Pawełkiewicz. Ich małżeństwo zawarte w 1909 r. nie trwało jednak długo, bo zaledwie kilkanaście godzin, do nocy poślubnej. Nie wiadomo do końca dlaczego, lecz Władysława rodzinie wyjaśniła, iż „nie przywykła do zwierzęcej brutalności”. Udało jej się wywołać w ten sposób skandal towarzyski, ale postawiła na swoim. Postanowiła ponownie skupić się na nauce.

Ambicje Władysławy Srzednickiej

Zainteresowania młodej Srzednickiej znalazły swoje odzwierciedlenie w wyborze kierunku kształcenia. Ukończyła Polską Szkołę Nauk Politycznych w Krakowie, a w trakcie trwania studiów angażowała się w działalność w paramilitarnej organizacji o nazwie Polskie Drużyny Strzeleckie.

Wielka miłość polskiej agentki

Władysława, prowadząc aktywne życie w dużym mieście, poszerzała swoje znajomości. Poznała wówczas Stanisława Długosza – poetę i oficera Legionów. Połączyła ich miłość od pierwszego wejrzenia, która wywarła ogromny wpływ na losy „Sławy”. Zakochanych rozłączyła dopiero śmierć Stanisława na froncie w 1915 r. Kobieta nigdy nie pogodziła się z tą stratą. Przyjęła nazwisko ukochanego, mimo że ślubu nigdy nie wzięli.

Sława w gronie przyjaciół. Od lewej: Krystyna Stawiarska, Jan Bystroń, Władysława Srzednicka, Stanisław Długosz, Gabriela Stawiarska, ok. 1912 r. Fot. z Archiwum Senatu
Sława w gronie przyjaciół. Od lewej: Krystyna Stawiarska, Jan Bystroń, Władysława Srzednicka, Stanisław Długosz, Gabriela Stawiarska, ok. 1912 r. Fot. z Archiwum Senatu

Wybuch I wojny światowej

Po wybuchu I wojny światowej, Władysława Długoszowa wstąpiła do Żeńskiego Oddziału Wywiadowczego w I Brygadzie Legionów. W tej organizacji mogła się rozwijać i przysłużyć narodowi polskiemu, a jednocześnie miała możliwość wykorzystania swoich ponadprzeciętnych umiejętności. Te zostały docenione przez samego Józefa Piłsudskiego.

Pod pieczą Legionów, „Sława” wykonała jedno z najtrudniejszych i najniebezpieczniejszych zadań w swojej szpiegowskiej karierze. Wchodząc w rolę „panny z dobrego domu”, wraz ze służącą i psem przedarła się przez linię frontu rosyjsko-niemieckiego. Srzednicka przenosiła cenne rozkazy i pieniądze dla Polskiej Organizacji Wojskowej. W razie demaskacji agentce groziła śmierć na miejscu lub aresztowanie przez Rosjan.

Oficerowie I Brygady Legionów, Kobcze 1916. Na zdjęciu: Tadeusz Piskor, Józef Piłsudski, Bolesław Długoszowski-Wieniawa, Ignacy Boerner, Zygmunt Sulistrowski, Emil Bobrowski, Konstanty Dzieduszycki.
Oficerowie I Brygady Legionów, Kobcze 1916. Na zdjęciu: Tadeusz Piskor, Józef Piłsudski, Bolesław Długoszowski-Wieniawa, Ignacy Boerner, Zygmunt Sulistrowski, Emil Bobrowski, Konstanty Dzieduszycki. Fot. Domena Publiczna / Wikipedia

Międzywojenne losy agentki dwóch wojen

Mimo że po odzyskaniu niepodległości Władysława była zwolniona z obowiązku służby, postanowiła dalej współpracować z Wojskiem Polskim. Na kolejną misję została wysłana przez Marszałka do Niemiec. Tam miała za zadanie wtopić się w środowisko Niemców, zdobyć ich zaufanie i zdobywać ważne dla polskiego wywiadu informacje.

Poznanie Adolfa Macieszy i drugi ślub

Po wykonaniu zadania Władysława wróciła do Polski. Na przyjęciu zorganizowanym przez Piłsudskiego poznała interesującego mężczyznę. Adolf Maciesza był nie tylko osobistym lekarzem Marszałka, ale także angażował się w politykę i był podpułkownikiem Wojska Polskiego. Znajomość szybko przerodziła się w małżeństwo, mimo, iż był to bardziej pakt dwojga doświadczonych przez życie ludzi, niż poryw serca. Srzednicka-Długoszowa w 1926 r. stała się Macieszyną.

Polityczna kariera Macieszyny

Macieszyna, dzięki temu, że mogła obserwować pracę męża, aktywnie uczyła się poruszać w świecie polityki. Gdy jej mąż umarł po 3 latach małżeństwa, ta postanowiła kontynuować jego działalność i wystartowała w wyborach na senatora II RP. Po zdobyciu mandatu, pracę w senacie traktowała bardzo poważnie, walcząc głównie o prawa ludzi bezbronnych.

Wybuch II wojny światowej

Gdy 1 września 1939 r. Niemcy zaatakowały Polskę, Władysława Maciesza nie chciała uciekać. Postanowiła zostać w stolicy, zdając sobie sprawę, że wiąże się to z ogromnym niebezpieczeństwem. Powróciła wówczas do swojej konspiracyjnej pracy. Została łączniczką pomiędzy komendą główną ZWZ a partiami politycznymi.

Następnie „Sława” wstąpiła do Kobiecego Oddziału Dywersji i Sabotażu – DYSK. Brała udział w akcjach typowo dywersyjnych: wykolejaniu pociągów czy wysadzaniu torów, ale też wykonywała wyroki śmierci na Polkach współpracujących z Gestapo.

Najlepiej czuła się jednak w zastępach głębokiego wywiadu. Do takowego trafiła w 1943 r. Tym razem ponownie miała wykonywać zadania na terenie Niemiec, pod kryptonimem „Y-59”.

Aresztowanie Władysławy Macieszy

Niedługo potem otrzymała nowe ważne zadanie, po zakończeniu którego wpadła w „kocioł” Gestapo. Aresztowana, trafiła do wiedeńskiego więzienia, gdzie przez 2 lata poddawana była brutalnym torturom. Wywarły one nieodwracalne piętno na jej zdrowiu fizycznym i psychicznym. Mimo wszystko, nie wydała nikogo.

Osadzoną Macieszynę skazano na karę śmierci, której niezwykłym zrządzeniem losu udało się jej uniknąć. Niespodziewanie pociąg wiozący kata oraz gilotynę, wykoleił się w trakcie drogi do Wiednia. Wiosną 1945 r. miasto zostało wyzwolone przez wojska radzieckie, a „Sława” z dnia na dzień wyszła na wolność.

Od tamtego czasu Władysława Maciesza, bohaterska agentka głębokiego wywiadu, doceniana senator i waleczna patriotka, została pozostawiona sama sobie, bez środków do życia. Schorowana, niezdolna do pracy, radziła sobie jedynie dzięki wsparciu przyjaciół. Ostatnie lata życia spędziła egzystując w trudnych warunkach mieszkaniowych za głodową rentę, przyznaną jej przez ZBOWiD. Zmarła w 1967 roku, została pochowana na warszawskich Powązkach.

Źródła:

wikipedia.org/Władysława Maciesza; geni.com; schronyproszowice.pl; 1944.pl; senat.edu.pl; wikipedia.org/Stanisław Długosz; wikipedia.org/Adolf Maciesza

Transkrypcja podcastu

Spis treści:

Część I:

00:42 – Pierwsza szpiegowska misja
02:24 – Całonocne czołganie się w austriacko-rosyjskich okopach
05:05 – Ucieczka w trakcie nocy poślubnej
06:17 – Udział w demonstracjach ulicznych przeciwko zaborcy
07:37 – Zwerbowanie Sławy do konspiracyjnej organizacji
08:14 – Działalność w Polskiej Organizacji Wojskowej
09:06 – Nagła i szaleńcza miłość do oficera Długosza
11:32 – Śmierć ukochanego i wieloletnia żałoba
12:27 – Powrót do służby i nowe zadanie od Piłsudskiego
13:29 – Zaaranżowany ślub z Pułkownikiem Adolfem Macieszą
15:19 – Działalność polityczna Władysławy
16:21 – Wybuch II wojny światowej – bombardowanie Warszawy
18:25 – Sława postanawia zostać w okupowanej Warszawie

Część II:

01:02 – Zaprzysiężenie Sławy jako uczestniczki ruchu oporu
01:33 – Najgłośniejsza akcja organizacji sabotażowej ZWZ
02:08 – Dołączenie do ,,Dysku’’ – kobiecego dywersyjno- sabotażowego oddziału AK
02:38 – Sława otrzymuje kryptonim „y-59”
03:28 – Spotkanie z szefem siatki wywiadowczej AK działającej na terenie Rzeszy
04:47 – Otrzymanie dokumentów potwierdzających plany zbombardowania Londynu przez Nazistów
06:02 – Gestapo śledzi Sławę
06:22 – Awaryjny telefon i przekazanie ściśle tajnych informacji warszawskim agentom
07:26 – Aresztowanie Sławy przez Gestapo w Wiedniu
09:17 – Śmierć na własnych warunkach, czyli desperacka próba samobójcza
11:14 – Informacje przekazane MI6 przez Sławę ocaliły życie milionom Anglików
12:37 – Uniknięcie wykonania kary śmierci
13:19 – Rok 1945, Sława wychodzi z więzienia
14:09 – Powrót do powojennej Warszawy i zostanie bez dachu nad głową
17:02 – Sława postanawia zdradzić swoją tożsamość nowej władzy

[00:13] Żołnierz CK Armii: Głowy niżej, głowy niżej drogie panie, żeby nie narażać się na przypadkowy odłamek. W okopach nie ma żartów. A więc tak. To jest Hans, nasz dureń garnizonowy. Ważny pracownik Cesarsko-Królewskiej armii. Przechodzą przez niego wszystkie projekty rozkazów. Upraszcza się je dopóty, dopóki Hans ma problemy z ich poprawnym streszczeniem. Jeżeli chodzi o to zadanie dla pań, to… już zrozumiał. A więc możemy zaczynać…

Pierwsza szpiegowska misja

[00:42] Władysława: W 1915 roku zaczęłam tę szpiegowską misję. Zasłoniłam ubraniami to, co ułożyłam na dnie walizki – ulotki, skoroszyty, mapy. Wedle rozkazu miałam się ubrać „jak paniusia z dobrego domu”. Dla kamuflażu dostałam służącą i psa wyżła. Moim zadaniem było przedostać się do zaboru rosyjskiego i dowieźć tajną korespondencję do Warszawy, w której Polacy formują legionowe oddziały.

[01:15] Władysława: Na linii frontu austriacki oficer oddelegował do innych zadań durnia garnizonowego i spojrzał na moje dokumenty, wielkiego psa, służącą i na mnie, ubraną w długą suknię balową i zapytał, czy my do tych okopów rosyjskich chcemy iść na wprost, przez pas ziemi niczyjej, bo oni tu z armią rosyjską walczą, więc przejść granicznych jest raczej niewiele.

Miałyśmy problem z wyżłem. Szczekał, piszczał, wyrywał się w kierunku machających do niego żołnierzy. Był też kłopot ze służącą, którą grała bardzo ambitna agentka Pierwszej Brygady, Wanda Makowiecka. Korzystając z chwili odpoczynku przy okopach austriackich, wzięła mnie na bok i powiedziała, że źle się czuje jako służąca i nie życzy sobie traktowania z góry, nawet podczas misji szpiegowskiej i jeśli poczuje się tak traktowana, to po prostu porzuci zadanie przydzielone jej przez oficerów wywiadu.

Całonocne czołganie się w austriacko-rosyjskich okopach

[02:24] Władysława: Tymczasem oficer austriacki upewniwszy się, że rozkaz, który otrzymał jest autentyczny, dopytywał, jak chcemy forsować linię frontu. Odpowiedziałam dziarsko, że podczołgamy się do rosyjskich okopów. Pół godziny ruchu, piętnaście minut odpoczynku.

I tak zrobiłyśmy. Trwało to…. pół nocy. Chwała Bogu postanowiłyśmy zostawić wyżła w austriackich okopach. Dziesięć minut czołgania, pięć odpoczynku. Wojenne niebo, rozświetlone łunami odległych eksplozji, pobłyskiwało nad naszymi wysiłkami.

W końcu nad ranem Rosjanie krzyknęli ze swoich pozycji: Ilu Austriaków? Darłam się ile sił w płucach, że żadnego, że dwie kobiety, Polki, że do Warszawy idziemy, że wyrwałyśmy się wrogowi i z góry dziękujemy za ratunek.

[03:23] Władysława: Dowódca rosyjski, do którego nas doprowadzono nie chciał nawet słyszeć żadnych tłumaczeń. Miałyśmy wstrzymać się ze wszystkimi opowieściami. Najpierw prysznic i śniadanie. Powiedział, że nawet jego piechur po takiej nocy nie zdołałby poprawnie sklecić zdania. A potem dowódca oddziału armii carskiej przeprosił nas na piętnaście minut. Poszedł do swojego namiotu i wrócił w galowym mundurze. Dopiero wtedy zapytał o ryzykowną przeprawę.

Do Warszawy? Ucieczka? Zasępił się, a po chwili wydał polecenie jednemu ze swoich ludzi.  Zaprzęgać wóz i wieźć obie Panie do Warszawy, gdzie sobie tylko zażyczą. Nasze bagaże nie tylko nie zostały przeszukane, ale zadbano o to by zanadto nie ubrudził ich okopowy pył.

***

[04:37] Władysława: Urodziłam się latem w 1888 roku. Dla ojca zawsze byłam Władzią. Dla ziemiańskiej rodziny Srzednickich – oczkiem w głowie. Wychuchana, przygotowana do pełnienia obowiązków żony i matki. Dla moich rodziców zawsze było jasne, że ich córka ma zamiar realizować się u boku swojego męża, w rodzinnym majątku w podkrakowskim Karwinie.

Ucieczka w trakcie nocy poślubnej

[05:05] Władysława: Gdy miałam 18 lat, bliscy coraz częściej zarzucali mi, że za dużo czasu spędzam nad książkami, a za mało działam, żeby wyjść wreszcie za mąż. Po odrzuceniu kilkudziesięciu kandydatur wybrałam Pawła Pawełkiewicza. Nazywał się głupio. Ale liczyłam, że głupi nie jest, bo nie zraził mnie na wstępie, jak wielu innych. Selekcja negatywna była bardzo złym pomysłem.

Po hucznym weselu, w środku nocy zbiegłam po schodach, wyjęłam z szafy wielką walizkę i zaczęłam się pakować. Zdumionej rodzinie oświadczyłam, że kilkunastogodzinne małżeństwo z panem Pawełkiewiczem właśnie dobiegło końca. Z uwagi na jego zwierzęcą brutalność uznaję, że jesteśmy już po rozwodzie. Łamiąc wszelkie ziemskie obyczaje, następnego ranka wyjechałam do Krakowa. Wynajęłam pokój przy obcej rodzinie. Wieczorami pracowałam w maleńkiej kawiarence na krakowskim rynku, nocami uczyłam się do zajęć i egzaminów.

Udział w demonstracjach ulicznych przeciwko zaborcy

[06:17] Władysława: W lecie 1912 roku wzięłam udział w kilku demonstracjach ulicznych organizowanych przez PPS (Polską Partię Socjalistyczną). Bardziej z awanturniczej natury niż z przekonań politycznych. Pewnego dnia podczas zamieszek wyrwałam kamień z trotuaru i rzuciłam go prosto w głowę jednego z Cesarsko-Królewskich policjantów. Natychmiast zaczęło mnie gonić kilku funkcjonariuszy. Wpadłam do bramy jednej z kamienic przy Plantach i odruchowo wzięłam za rękę przypadkowego mężczyznę, schowałam twarz w połach jego płaszcza i wyszeptałam mu do ucha, żeby pogłaskał mnie po twarzy.

Tym mężczyzną w bramie, na którego tak się rzuciłam, był Feliks Młynarski, działacz związany z konspiracyjną organizacją: Armia Polska. Kilka dni później, podczas rozmowy w kawiarni, powiedział mi wprost:

[07:16] Feliks Młynarski: Potrzebujemy w organizacji kogoś ideowego, przepełnionego duchem walki, polskością, chęcią wyrwania kraju ze szponów zaborców. Stary porządek chwieje się w posadach, zmiecie go wielka wojna, którą już czuć w powietrzu. Komendant polskich sił wojskowych – Józef Piłsudski – mówi, że to kwestia miesięcy.

Zwerbowanie Sławy do konspiracyjnej organizacji

[07:37] Władysława: Najpierw powiedziałam mu, że Galicji nie da się porównać do tego, co dzieje się w Warszawie. To wyliniały zabór. Gdybyśmy podczas tamtej demonstracji mieli taką sytuację, jak ci nieszczęśnicy u Rosjan, padłabym trupem od kuli.

A potem dodałam, że… zgadzam się na współpracę.

Działalność w Polskiej Organizacji Wojskowej

[08:14] Władysława: Długo wyczekiwana przez Polaków wojna między zaborcami wreszcie nadeszła. W 1914 roku trafiłam przez Feliksa Młynarskiego do Pierwszej Brygady Legionów Polskich, formalnie podporządkowanej Cesarsko-Królewskiej armii. Działałam w Polskiej Organizacji Wojskowej, która była elitarną, tajną jednostką podlegającą bezpośrednio Piłsudskiemu. Głównym zadaniem POW była działalność wywiadowczo-dywersyjna na tyłach wojsk rosyjskich: sabotaże i budowanie siatki szpiegowskiej.

Przede wszystkim jednak pozyskiwała informacje. Dlatego moją misją z wyżłem i służącą zrobiłam ogromne wrażenie na komendancie.

Nagła i szaleńcza miłość do oficera Długosza

[09:06] Władysława: Na przyjęciu z udziałem Józefa Piłsudskiego oraz oficerów armii, opromieniona tamtym szpiegowskim sukcesem, poznałam Stanisława Długosza. Cóż mogę powiedzieć: to była wielka miłość. Dość nagła i prawdziwa. Głęboka. Tamtego dnia w dzienniku zapisałam: „Piorun. No grom z jasnego nieba! Na człowieka spływa taka oczywistość, pewność, że to jest właśnie ta osoba, z którą chce spędzić życie”.

[09:41] Władysława: Ze Stacha koledzy śmiali się, że jest legionowym poetą, bo faktycznie w chwilach wolnych od walki nie szedł razem z nimi do kantyny pić i rozmawiać o tym, jak prawdziwy mężczyzna powinien zachowywać się wobec kobiet, tylko siadał pod drzewem, wyciągał pomięty notes i pisał wiersze.

O tym, że koledzy się podśmiewali, nie miał pojęcia, bo był dowódcą oddziału – oficerem Pierwszej Brygady Legionów Polskich.

[10:13] Władysława: Rozdzielić nas mogły tylko obowiązki służbowe. Podróżowałam jako kurierka do zaboru rosyjskiego, pomagałam w budowaniu struktur POW we Lwowie i Wilnie.
Przewoziłam broń dla coraz sprawniej działających komórek dywersyjnych w głębi Rosji. Starałam się nawet nawiązać kontakt z Legionem Puławskim – który walczył o niepodległość w zaborze rosyjskim. Tyle, że Legion został stworzony nie tylko jako organizacja walcząca o wolność z zaborcą, lecz także jako opozycja polityczna wobec Józefa Piłsudskiego, wspierająca obóz Romana Dmowskiego. Już wtedy, jeszcze przed listopadem 1918 roku, pojawiły się zalążki prowadzonego w II Rzeczypospolitej Polskiej konfliktu polsko-polskiego.

***

[11:15] Władysława: Staszek walczył na froncie wschodnim. Poeta, prowadzący swój oddział do boju z rosyjskim zaborcą. Zawsze na czele atakującej grupy, zawsze z uniesioną szablą. Za pazuchą – szkicownik pełen wierszy.

Śmierć ukochanego i wieloletnia żałoba

[11:32] Władysława: Dowiedziałam się o śmierci ukochanego w gabinecie komendanta Piłsudskiego, składając mu bezpośrednio raport z działań Polskiej Organizacji Wojskowej we Lwowie. Komendant podszedł bez słowa i mocno mnie przytulił. Żałoba, którą zaczęłam nosić od tamtego dnia, była dyskutowana w całej Pierwszej Brygadzie. Niech wystarczy to, że przyjęłam nazwisko poległego ukochanego. Nie przestałam go opłakiwać ani po roku, ani nawet po odzyskaniu przez Polskę niepodległości.

[12:09] Władysława: Kiedy już w II Rzeczypospolitej Polskiej, niedługo po 11 listopada powiedziałam Marszałkowi, że wycofuje się z działalności szpiegowskiej, powiedział, że pozwala. Widział pewnie, że z tej żałości do niczego się nie nadaję.

Powrót do służby i nowe zadanie od Piłsudskiego

[12:27] Władysława: Komendant dał mi odpocząć cztery lata. W 1922 roku znowu miał dla mnie zadanie. Cel: Niemcy. Miałam podjąć pracę w fabryce w Essen. Spędziłam dwa lata wśród niemieckich robotników w Berlinie, Dortmundzie i Szczecinie. Dzięki tej misji nauczyłam się mówić po niemiecku bez śladu akcentu. Kilkanaście lat później miało mi to uratować życie. Piłsudski po zwycięskiej wojnie z bolszewikami był przekonany, że zagrożenie ze strony Niemiec wciąż może być realne. Stąd moja misja.

Zaaranżowany ślub z Pułkownikiem Adolfem Macieszą

[13:29] Władysława: Do Polski wróciłam po przewrocie majowym, pod koniec 1926 roku. Marszałek zaprosił mnie na przyjęcie i przedstawił jednego ze swoich najbliższych współpracowników: pułkownika Adolfa Macieszę. Mężczyzna ten był przeciwieństwem Stanisława: pragmatyk, polityk, człowiek stateczny. Wiedziałam, że komendant nie przedstawił nas sobie przypadkiem. Nasz skromny ślub odbył się kilka miesięcy później w kościele świętego Aleksandra w Warszawie. Nie był to już wiosenny powiew serca, ale solidne przymierze dwojga ludzi.

Niezwykły przypadek sprawił, że na tamtym przyjęciu u Marszałka wpadłam w oko komuś jeszcze. Komuś w zalotach niezłomnemu. Przez kilkanaście następnych lat o moje względy dyskretnie zabiegał Walery Sławek, który był bliskim współpracownikiem Piłsudskiego, szefem gabinetu politycznego premiera. Jego potajemna miłość do mnie przetrwała kilkanaście lat, aż do samobójczej śmierci w 1939 roku.

Odsunięty na bok, pozbawiony wpływów Walery napisał dwa listy: pożegnalny – do rodziny, oraz miłosny – do mnie. Opowiedział w nim o wielkim uczuciu, które pielęgnował przez lata, o swoim niespełnieniu i o tym, jak ważna byłam dla niego przez cały czas burzliwej politycznej kariery. Polecił służącej wysłać oba listy, wrócił do gabinetu i strzelił sobie w głowę…

Działalność polityczna Władysławy

[15:19] Władysława: Małżeństwo z rozsądku z Adolfem Macieszą pozwoliło mi odkryć w sobie polityka pojmującego sprawowanie władzy jako służbę. Najpierw nieśmiało przyglądałam się pracy męża, później głośno mu doradzałam, a potem zaczęłam myśleć o tym, by wystartować w wyborach do parlamentu. Startując z listy państwowej województwa warszawskiego mandat otrzymałam w 1935 roku. Związałam się z kołem senatorskim „Naprawa”. Skupiłam się na tym, żeby pomagać innym, zwłaszcza prostym ludziom na wsi. Pisałam interpelacje, zgłaszałam projekty ustaw mające ulżyć mieszkańcom polskich wsi.

Wybuch II wojny światowej – bombardowanie Warszawy

[16:21] Władysława: Pierwsze bomby, które usłyszałam, spadły na Warszawę w okolicach Placu Trzech Krzyży. Pobiegłam co tchu, nie miałam daleko. Kopuła kościoła św. Aleksandra wyglądała surrealistycznie, jak gdyby przedziurawiona gigantyczną włócznią. Ustawiłam się w szeregu ludzi przekazujących sobie pełne wiadra wody; gasiliśmy. Po powrocie do domu zadzwoniłam do prezydenta Stefana Starzyńskiego, by osobiście poinformować, że zostaję w mieście i oddaję się do jego dyspozycji. Telefony działały. Połączono mnie mimo gigantycznego zamieszania w Ratuszu. W następnych dniach obserwowałam, jak urzędnicy państwowi w popłochu uciekali z Warszawy. Posłowie, członkowie rządu, koledzy i koleżanki z „Naprawy”.
Ja mówiłam zdecydowanie, że zostaję, ale nikomu nie robiłam wyrzutów, choć miałam ochotę krzyknąć, że powinni właśnie teraz wziąć odpowiedzialność za kraj!

Bombardowania nasiliły się w drugim tygodniu września, a ja pozostałam w stałym kontakcie z prezydentem. Od Starzyńskiego dowiedziałam się jak wygląda rzeczywista sytuacja na froncie. W radiu leciały wyłącznie audycje ku pokrzepieniu serc.

[17:50] Fragment przemówienia Wacława Lipińskiego:

Przed chwilą wróciłem z objazdu poszczególnych odcinków frontu, które z Panem Generałem dokonałem. Otóż stwierdzić należy, że sytuacja jest bardzo dobra. Odparte zostały wszystkie natarcia nieprzyjacielskie, które rozpoczęły się dzisiaj o godzinie 7:30 rano. Rezultatem tych walk jest 18 rozbitych czołgów niemieckich na Okęciu, 5 na Woli, 4 na różnych innych odcinkach. Ponadto rozbite zostały 2 działa przeciwpancerne.

Sława postanawia zostać w okupowanej Warszawie

[18:25] Władysława: Przemówienie Wacława Lipińskiego, głównego propagandzisty Naczelnego Dowództwa z 9 września, doprowadziło mnie do szału, gdy bez żadnego zająknięcia w audycji opowiadał rodakom o dobrej sytuacji na froncie. A ja na własne oczy zobaczyłam jak część górnego Mokotowa zamienia się w dzielnice administracyjną nowej Rzeszy. Gmach Urzędu Edukacji, który przez wiele lat widziałam z okna, stał się siedzibą Gestapo. Cała moja ukochana Aleja Szucha utonęła w morzu swastyk i tumulcie podkutych oficerek.

CZĘŚĆ II

[00:08] Ostatni komunikat rozgłośni Polskiego Radia II Rzeczypospolitej:

„Halo! halo!, czy nas słyszycie? To nasz ostatni komunikat. Dziś oddziały niemieckie wkroczyły do Warszawy. Braterskie pozdrowienie przesyłamy bohaterskim żołnierzom walczącym na Helu i wszystkim walczącym, gdziekolwiek się jeszcze znajdują! Jeszcze Polska nie zginęła! Niech żyje Polska!”

***

[00:44] Władysława: Inwazja wroga jest jak choroba. Kiedy w połowie listopada 1939 roku wychylałam się z okna swojego mieszkania, widziałam jak dygnitarze nazistowscy zajmują luksusowe mieszkania przy ul. Szucha 5.

Zaprzysiężenie Sławy jako uczestniczki ruchu oporu

[01:02] Władysława: Z jakichś powodów nie zostałam wysiedlona. Od tamtej pory mieszkałam w samym środku gniazda os, tuż przy niemieckiej dzielnicy administracyjnej. Zanim jednak hitlerowcy rozgościli się na mojej ulicy, już działałam w antyniemieckim podziemiu. Zostałam zaprzysiężona jako uczestniczka ruchu oporu, niespełna miesiąc po kapitulacji miasta. Dołączyłam do Związku Odwetu, organizacji sabotażowej ZWZ.

Najgłośniejsza akcja organizacji sabotażowej ZWZ

[01:33] Władysława: Związek Odwetu boleśnie uderzył tylko raz, z rozkazu naczelnego wodza Władysława Sikorskiego. Przeprowadziliśmy akcję „Wieniec”. Dowiedziałam się, że będę brała udział w wysadzaniu torów, co miało sparaliżować ruch na węźle warszawskim. Dźwigałam ładunki wybuchowe na rembertowskie torowisko. W wyniku tej akcji wysadziliśmy trochę torów, a w odwecie Niemcy zastrzelili stu Polaków. Moim zdaniem ponieśliśmy klęskę.

Dołączenie do ,,Dysku’’ – kobiecego dywersyjno-sabotażowego oddziału AK

[02:08] Władysława: Swoje miejsce w ruchu oporu odnalazłam dopiero w dywersyjno-sabotażowym oddziale kobiecym Armii Krajowej „Dysk”.
Zespołem dowodziła legendarna porucznik Wanda Gertz, pseudonim „Lena”. Cele miałyśmy mało wyszukane: podkładać bomby, organizować zamachy na niemieckich dygnitarzy, prowadzić wojnę niesymetryczną, podtrzymując w okupantach przeświadczenie, że Warszawa walczy.

Sława otrzymuje kryptonim „y-59”

[02:38] Władysława: Sensowną robotę dostałam dopiero w styczniu 1942 roku.

Wanda Gertz poinformowała mnie, że przechodzę do głębokiego wywiadu. Otrzymałam kryptonim „y-59”. Wiedziało o mnie tylko kilku oficerów AK, z Wandą Gertz na czele.

Wszystko zaczęło się tydzień później, gdy pojechałam nocnym pociągiem do Wiednia. Na stacji czekał na mnie wysoki, szczupły mężczyzna. Podszedł i poprosił o ogień. Odpowiedziałam, że to nieeleganckie prosić damę o podpalenie papierosa. Wtedy usłyszałam:

[03:20] Karol Englisch: Proszę wybaczyć moje maniery, nie usprawiedliwia mnie nawet to, że chciałem zapalić cygaretkę najwyższej próby.

Spotkanie z szefem siatki wywiadowczej AK działającej na terenie Rzeszy

[03:28] Władysława: Hasło i odzew padły. Wiedziałam, że mam z nim iść. Poprowadził mnie do samochodu, poprosił, abym usiadła z tyłu. Po dwóch kwadransach wchodziliśmy po schodach starej, odrapanej klatki wiedeńskiej kamienicy.
Mieszkanie było małe i zaśmiecone. Zaczął mówić zaraz po zaparzeniu herbaty.

[03:53] Karol Englisch: To lokal stworzony tylko dla celów naszego spotkania, zaraz po wyjściu zostanie zlikwidowany. Jeśli ktoś tu jutro przyjdzie, zastanie zdumioną trzyosobową rodzinę. Wiadomości przekazywane są ustnie. Po wyjściu z mieszkania będziesz zdana na samą siebie, jeśli wpadniesz, nikt się o ciebie nie upomni. Powrót do Warszawy musisz zorganizować na własną rękę.

***

[04:18] Władysława: Szczupły, wysoki mężczyzna, który prosił o ogień to Karol Englisch, szef siatki wywiadowczej AK działającej na terenie Rzeszy, zakonspirowanej kryptonimem „Stragan”. Dowiedziałam się jednak tego na następnej rozmowie, dwa tygodnie później. A później była następna i następna, każda w innym miejscu Wiednia. Englisch uznał, że się nadaję, pokazał mi mapy, wyciągnął dokumenty i zaczął tłumaczyć w czym rzecz.

Otrzymanie dokumentów potwierdzających plany zbombardowania Londynu przez Nazistów

[04:47] Karol Englisch: Masz tu dokładne raporty ludzi z naszej siatki dotyczące Peenemünde czyli niemieckiego ośrodka doświadczalnego pod nadzorem Wehrmachtu i Luftwaffe. Weźmiesz te papiery do Warszawy. AK, jak sądzę, poinformuje o nich Londyn. Anglicy nie mają pojęcia, co Niemcy dla nich szykują. Rakiety na paliwo ciekłe, które dotąd latały nad Anglię, to kapiszony w porównaniu z pociskami A4/V2. Udało nam się ustalić, że w ciągu kilku tygodni Niemcy ukończą nad nimi prace. Zdaniem naszego informatora w Peenemünde jeśli zasypią Brytyjczyków tymi nowymi rakietami, zrównają Londyn z ziemią w ciągu paru tygodni. MI6 musi o tym wiedzieć.

[05:32] Władysława: Uważnie przeczytałam dokumenty, które miałam ze sobą zabrać
do Warszawy. Teraz to wiem: to był kluczowy moment dla życia tysięcy Brytyjczyków. W ciągu kilkudziesięciu następnych minut okazało się bowiem, że gdybym schowała wszystko od razu do teczki i po prostu wyszła z lokalu konspiracyjnego, nie powierzając niczego swojej pamięci, na Londyn spadłoby zapewne znacznie więcej rakiet V2.

Gestapo śledzi Sławę

[06:02] Władysława: Że coś jest nie tak, zorientowałam się w drodze na wiedeński dworzec główny. Szedł za mną mężczyzna w płaszczu i kapeluszu. Wyglądał jak agent Gestapo, więc nim był. Starałam się myśleć jak szpieg. Nie chciałam popadać w paranoję.

Awaryjny telefon i przekazanie ściśle tajnych informacji warszawskim agentom

[06:22] Władysława: Górę wziął szósty zmysł: Nie ma co ryzykować – pomyślałam. Skręciłam na pocztę, zamówiłam rozmowę międzymiastową z Warszawą i nie zastanawiając się nad ewentualnym podsłuchem, zadzwoniłam pod awaryjny numer telefonu. Zamknęłam się w rozmównicy. Po drugiej stronie ktoś niemal natychmiast podniósł słuchawkę. Nie było żadnego „halo”. Zaczęłam mówić wszystko to, co kilkanaście minut wcześniej wyczytałam z raportu polskiego agenta działającego w Peenemünde. Przez kilka minut opisałam prace nad pociskami dalekiego zasięgu, które kiedy zaczną spadać na Anglię, mogą negatywnie wpłynąć na zaangażowanie Brytyjczyków w wojnę na kontynencie.
Teczkę wcisnęłam za drewnianą boazerię rozmównicy. Była niewidoczna. Nie miałam jak inaczej się jej pozbyć. Pomyślałam, że jeżeli panikuję, to najwyżej za kilka godzin po nią wrócę. Nie wróciłam.

Aresztowanie Sławy przez Gestapo w Wiedniu

[07:26] Władysława: Na schodach poczty dwóch w kapeluszach wzięło mnie pod ramiona i niemal unosząc w powietrzu, wrzuciło na tylne siedzenie czarnego mercedesa.

[07:36] Od razu zaczęli bić gumową pałką. Ale nie po głowie. Była cenna, wiedeńskie Gestapo musiało z niej dużo wyciągnąć. Tyle, że ja nic nie wiedziałam, nie znałam żadnych nazwisk ani lokali.

Podsunęli pod nos zdjęcie Karola Englischa i dopytywali czy go znam. Mówili, że też siedzi, kilka pięter wyżej.

***

[08:02] Władysława: Aby namierzyć i rozbić naszą działalność, Gestapo wraz z SD czyli służbą bezpieczeństwa, wywiadu i kontrwywiadu SS, przeprowadziło jedną z największych akcji kontrwywiadowczych II wojny światowej. Aresztowali dziesiątki osób, ale brakowało  im najważniejszych agentów, działających na terenie Rzeszy. Choćby tego, który przekazywał Englischowi informacje z Peenemünde. Liczyli, że wycisną je ze mnie. Moja niewiedza, uznana przez Gestapo za twardość, tygodniami trzymała mnie przy życiu.

[08:44] Ale ja nie chciałam już żyć. Byłam pewna, że na końcu tych straszliwych tortur czeka na mnie śmierć. Postanowiłam więc sama zadecydować, kiedy umrę. Musiałam to zrobić w nocy. Jak najciszej, cichuteńko, żeby żadna współwięźniarka się nie obudziła. Gestapo zadbało, żeby w celi nie było żadnych ostrych przedmiotów. Brakowało też prześcieradeł, które mogłyby posłużyć jako stryczek.

Śmierć na własnych warunkach, czyli desperacka próba samobójcza

[09:17] Władysława: Przegryzanie żył brzmi jak rozdzieranie skrawka materiału.
Moja krew siknęła na sąsiednią pryczę z takim ciśnieniem, jakby ktoś oblał twarz śpiącej współwięźniarki ciepłą wodą. Nic nie mogłam na to poradzić. Nie miałam wpływu na fakt, że plan dyskretnej śmierci się nie powiódł i że cała cela w ciągu kilku chwil została postawiona na nogi.
Napędziłam Niemcom stracha. W więziennym szpitalu odwiedził mnie wysoki rangą SS-mann prowadzący śledztwo polskiej siatki szpiegowskiej. Narzucił biały kitel na mundur, stanął przy moim łóżku i pogłaskał mnie po brudnych, posklejanych włosach.

[10:03] SS-Mann: Czy to się powtórzy, jeśli przestaniemy bić? Zawieszam przesłuchania na czas nieokreślony, dwa tygodnie w szpitalu, później trafi pani do mniejszej, wygodniejszej celi.

***

[10:16] Władysława: Mimo roku „pracy” nad szpiegiem „y-59”, Gestapo nic nie miało. Wysocy funkcjonariusze musieli świecić oczami przed szefem Heinrichem Müllerem, który domagał się postępów w sprawie polskich szpiegów. Jak okazało się po wojnie, Karol Englisch też nie sypnął. A wiedział na pewno wiele więcej niż mi powiedział.  

Gestapo zabiło go, nie wydobywszy ani słowa zeznań.

***

[10:48] Władysława: Po tej wizycie SS-manna w szpitalu domyślałam się, jak ważna jestem dla Niemców. Brałam udział w grze, która toczyła się o najwyższe cele. Jej stawką był wynik wojny. Wielka partia szachów o przyszłość ludzkości. Oficer AK, który w milczeniu wysłuchał mojej telefonicznej relacji, natychmiast zawiadomił centralę. Informacje zostały przekazane Brytyjczykom.

Informacje przekazane MI6 przez Sławę ocaliły życie milionom Anglików

[11:14] Władysława: MI6 uwierzyło polskiej agentce – uwiarygodniło mnie aresztowanie oraz bardzo precyzyjne dane, dotyczące prac w Peenemünde. Tydzień po otrzymaniu od polskiego wywiadu informacji o zagrożeniu, MI6 zaalarmowało armię. Siedemset bombowców wzbiło się w powietrze późnym wieczorem 17 sierpnia 1943 roku. W wyniku bombardowania Niemcy byli zmuszeni przenieść prace nad V2 oraz następnymi generacjami rakiet, do podziemnych bunkrów. To drastycznie spowolniło pracę i zmniejszyło liczbę wystrzeliwanych na Anglię pocisków. O zrównaniu Londynu z ziemią hitlerowcy mogli zapomnieć. Rakiety V2 nie zabiły miliona Anglików w trzy miesiące, jak przewidywał główny konstruktor Wernher von Braun. W efekcie ostrzału rakietami V2 zginęło dziewięć tysięcy mieszkańców Wysp Brytyjskich.

Uniknięcie wykonania kary śmierci

[12:37] Władysława: W lutym 1945 zostałam skazana przez sąd ludowy w Wiedniu na karę śmierci przez zgilotynowanie. Berlin zatwierdził wyrok 14 marca. Jednak, gdy dokumenty procesowe dotarły z Berlina do aresztu śledczego w Wiedniu z adnotacją: „wykonać”, okazało się, że gilotyny, która stała na placu straceń jeszcze w styczniu i lutym, nie było. Wróciła do Berlina, wraz z obsługującym ją katem. Chaos i mgła wojenna sprawiły, że nikt jej nie zwrócił na czas.

Rok 1945. Sława wychodzi z więzienia

[13:19] Władysława: Uwolniona przez sowiecki front w kwietniu 1945 roku, postanowiłam wrócić do Polski. Otworzono drzwi wiedeńskiego więzienia i kazano „radzić sobie.” Bez sprawdzania papierów… „Koniec wojny” – usłyszałam. „Powodzenia”.

***

[13:40] Władysława: Po kilkutygodniowej podróży, wysiadłam z pociągu w okolicach Piastowa i pieszo weszłam w to morze ruin Warszawy. Surrealistyczny widok nietkniętej alei Szucha wbitej w środek rozdeptanej stolicy, mógł mi się wydawać w tym bezkresie zniszczenia, dalszym ciągiem cudownego ocalenia. Mój dom przetrwał, bo podczas powstania urzędowały w nim bestie.

Powrót do powojennej Warszawy i zostanie bez dachu nad głową

[14:09] Władysława: Drzwi mojego przedwojennego mieszkania otworzyła ładna, młoda kobieta. Był 22 lipca 1945 roku, pierwsza rocznica utworzenia nowego ludowego państwa polskiego. Państwa, które miało gest – czteroosobową wiejską rodzinę, pragnącą rozpocząć nowe życie w powojennej Warszawie, ugościło w moim mieszkaniu na nietkniętej ulicy.

Przez uchylone drzwi zobaczyłam pianino, które dostałam w prezencie od premiera Walerego Sławka, bujany fotel, kredens. Nie mieli nawet dość czasu, żeby przemeblować… Co ja miałam zrobić? Wepchnąć nogę w drzwi? Z tymi obitymi nerkami i świeżo zrośniętymi żebrami… Spontanicznie wystąpić przeciwko zarządzeniu gospodarzy nowej Polski?

Możliwe, że nawet się wtedy nie przedstawiłam, w kilka sekund oceniłam sytuację, licząc, że nowi lokatorzy mojego mieszkania uwierzą w „pomyłkę” i nikt nie dowie się o moim powrocie. Zwłaszcza wszędobylscy panowie z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.

Przedwojenni znajomi, którzy przeżyli, pomagali mi jak potrafili. Pomieszkiwałam w warszawskim M2 Stefana Kisielewskiego, odwiedzałam przyjaciół i daleką rodzinę w Krakowie. Majątek moich nieżyjących rodziców w Proszowicach podzielił los warszawskiego mieszkania, przechodząc w ręce państwa. Dzieci nigdy nie miałam. Byłam sama. A po przebytym więzieniu i śledztwach, nie nadawałam się do żadnej pracy.

***

[16:05] Władysława: Nikt mnie nie wzywał, nie tropił, nie próbował aresztować, nie odwiedzał mieszkań przyjaciół, którzy udzielali mi przez lata schronienia w powojennej, dźwigającej się z ruin Warszawie. Sądzę, że nikt wtedy w Polsce nie wiedział, że udało mi się przeżyć i w jednym kawałku wrócić do kraju. Można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że zdaniem Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, zostałam stracona na placu aresztu śledczego 2 kwietnia 1945 roku w Wiedniu.

Sława postanawia zdradzić swoją tożsamość nowej władzy

[17:02] Władysława: Przez trzy lata rządów towarzysza Wiesława, przyglądałam się czy nie wrócą w Polsce katownie dla takich jak ja. Pod koniec lat pięćdziesiątych, już w okresie gomułkowskiej „małej stabilizacji”, zdecydowałam się ujawnić i… zwróciłam się w końcu do Związku Bojowników o Wolność i Demokrację o „przyznanie kawalerki”. W liście motywującym prośbę, opisałam pokrótce swoją historię: gdzie służyłam, co robiłam, co mi zrobiono.

[17:40] Na początku lat sześćdziesiątych – wielka radość – dostałam kawalerkę w nowo wybudowanym budynku przy Alejach Jerozolimskich 123. Dwadzieścia osiem metrów kwadratowych, aneks kuchenny, toaleta – byłam autentycznie szczęśliwa.

W tym samym czasie „Kisielowi” udało się dla mnie załatwić rentę inwalidzką.
Już nie musiałam żyć z datków przyjaciół, znajomych i rodziny.

***

[18:13] Władysława: No więc u mnie wspaniale – mówiłam od progu wszystkim znajomym, którzy w połowie lat 60. wpadali do mnie z wizytą. „Tylko mieszkanie zimne, nie grzeją, ale i tak dobrze: owinę się w koc, jeden, drugi i można spać albo czytać”.

[18:38] Lektor: Władysława ze Srzednickich Macieszyna, senator II Rzeczypospolitej Polskiej, żołnierz Legionów Polskich, bliska współpracownica Marszałka Józefa Piłsudskiego, działaczka antyniemieckiej konspiracji, która ocaliła Londyn przed rakietami V2.

W czasie tortur w areszcie w Wiedniu wybito jej zęby, uszkodzono kręgosłup, strzaskano stawy kolanowe i łokciowe. Renta jaką otrzymała przez ZBOWiD wynosiła 785 złotych i ledwie wystarczała na biologiczne przetrwanie. Umarła w 1967 roku, schorowana, owinięta w dwa koce w maleńkiej warszawskiej kawalerce. W pełni zrehabilitowana została dopiero w 2010 roku. Prezydent Lech Kaczyński pośmiertnie odznaczył ją Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.


Podcast powstał na podstawie książki Marka Łuszczyny pod tytułem „Igły. Polskie agentki, które zmieniły historię” wydawnictwa Znak Horyzont.

Scenariusz: Marek Łuszczyna
Produkcja i reżyseria: Beata Roszkowska
Redakcja: Edyta Ewiak
Realizacja: Bliskostudio.pl dla Instytutu Jagiellońskiego
Głos głównej bohaterki: Magdalena Uchaniuk
Głos męski/lektor: Maciej Jabłoński

About Izabela Kraszewska

Izabela Kraszewska

Redaktorka i studentka psychologii, której trudno żyje się bez książki z sagi (najlepiej fantasy) pod pachą. Jej hobby to poszukiwanie poetyckich tekstów we współczesnej muzyce. Zdrowy pracoholizm lubi przerywać spotkaniami towarzyskimi i grami, w których nie przegrywa.
Previous post
Next post
Related Posts